1 czerwca 2014

OSTATNI: Z każdym końcem następuje jakiś początek. Życie toczy się dalej.

 Rok później
Nikola zamknął oczy. Nie spowodował tego strach przez lotem; do podniebnych podróży był już przyzwyczajony, od kiedy razem z kadrą narodową przemierzał świat w ramach różnorakich rozgrywek. Miło wspominał tamte czasy. Ostatnio zabrakło go w reprezentacji. Nastąpiła też zmiana trenera. Tak wiele rzeczy się zmieniło, choć wydawało się, że świat jest taki sam.
Przymknął powieki, ale doskonale słyszał, jak jeden z jego klubowych kolegów zajmujący fotel obok mamrotał pod nosem słowa modlitwy. On zrobił to w myślach, zaraz po starcie. Robił to każdego dnia. Dziękował Bogu bądź o coś prosił. Najczęściej o zdrowie dla siebie i rodziny. I by już nigdy nic nie stanęło pomiędzy nim a Sanją.
Uśmiechnął się na myśl, że już za parę godzin wejdzie do mieszkania, gdzie będzie czekała na niego zaspana Emma. Uściska córkę, poopowiada jej wrażenia z podróży. W tym czasie Sanja przygotuje posiłek, zasiądą razem do stołu, będzie tak jak być powinno. I Sanja się uśmiechnie, w końcu robi to coraz częściej.
Decyzja o wyjeździe do Rosji nie była łatwa, ale w tamtym czasie nic nie było łatwe. Dla Nikoli ważne było, że podjęli ją wspólnie, że dobro ich rodziny było na pierwszym miejscu. I nadal jest. Wszystko powoli wraca do normy.
Kiedy samolot kołował Nikola tylko przez chwilę pomyślał o Serbii, o tym, że tam wszystko się pomieszało, a to co nierealne stało się codziennością. Ale był to tylko moment, kiedy pewne miejsce w Belgradzie zaprzątnęło jego myśli. Nie pozwalał sobie interesować się tamtą sprawą. Już raz popełnił ten błąd, nie zamierzał robić tego po raz drugi.
Przeszedł odprawę ze spokojem, ale i niecierpliwością. Chciał być już w domu. Koledzy pożegnali się i ruszyli każdy w swoją stronę. Nikola zabrał bagaż i dostrzegł przez szklane drzwi, że na zewnątrz pada śnieg. Jego uśmiech stał się jeszcze szerszy. Wiedział, że Emma będzie zachwycona i już wyobrażał sobie ich wspólne zabawy.
Jego beztroskie myśli zagłuszył brzęczący telefon. Imię brata migające na ekranie spowodowało dziwne ukucie w klatce piersiowej. Można to nazwać przeczuciem, ale Nikola wiedział, że coś się stało. Tak po prostu przyłożył telefon do ucha i czekał na najgorsze.
- Nikola? Możesz rozmawiać?
Nikola domyślił się, że Uros pyta czy nie ma przy nim Sanji. Poczuł suchość w ustach. Jego brat zamierzał poruszyć zakazany temat.
- Jestem na lotnisku, wracam do domu - starał się mówić spokojnie, ale palące uczucie, że stało się najgorsze sprawiło, że głos mu drżał - Czemu dzwonisz?
- Mam wiadomości z Serbii... - Uros wyraźnie się zawahał, Nikola doskonale słyszał jak jego brat z trudem przełyka ślinę - Dobra Nikola, ja wiem, że ty nie chcesz o tym słuchać, że dla dobra rodziny odciąłeś się od tej sprawy, ale teraz to i tak nie ma już znaczenia.
Nikole uderzyło to jaki poważny ton miał głos Urosa. Taki niecodzienny, zupełnie jakby jego brat nagle dojrzał i uznał, że są sprawy, których nie można traktować w kwestii sensacji. Poczuł jak go mdli. Czekał na wstrząs.
- Dwa dni temu zadzwonił do mnie Igor. Chciał zadzwonić do ciebie. Chciał prosić cię byś przyjechał do Serbii, chociaż na jeden dzień. Chciał cię prosić byś odwiedził Tijanę...
Głos Urosa stopniowo cichł w głowie Nikoli. Fizycznie, całym ciałem nadal był na tym jednym z rosyjskich lotnisk, gdzie zaganiani ludzie mijali go bez większego zainteresowania. Myślami znów był w Rzeszowie. Przeżywał na nowo tamten dzień, kiedy podjął ryzyko, postawił na szali trwałość i spokój rodziny, by pojechać do tego przeklętego hotelu i spotkać się z Tijaną. Miało to być spotkanie ostatnie i oczyszczające. Wypowiedzieć to co było nie wypowiedziane, wybaczyć to co niewybaczone, zakończyć to co na koniec oczekiwało. 
Wzdrygnął się kiedy przypomniał sobie tamte krzyki Dejana. A potem ten głuchy huk wystrzału. Własny szok i nierealność całej sytuacji, bo przecież takie rzeczy mogą dziać się jedynie w fikcyjnej rzeczywistości filmowej. Nigdy w realnym życiu.
Ale stało się. I Nikola był pierwszym świadkiem tego dramatu; widzem, który tamtego dnia zrozumiał intencje reżysera. Dejan miał broń. Po co, czemu, dlaczego, tego nie chciał wiedzieć. Miał broń, która zwróciła się przeciw niemu. To Tijana pociągnęła za spust. To ona posłał śmiercionośny pocisk, który bez problemu dotarł do celu. Dejan odszedł z tego świata.
- Nikola, słuchasz mnie?
Wrócił na lotnisko. Zakończył tą ponurą podróż i jeszcze mocniej utwierdził się w przekonaniu, że postąpił słusznie.
- Tak. Co mówiłeś?
Uros westchnął ciężko, a Nikola odczuł zniecierpliwienie. Chciał już wiedzieć wszystko, mieć to za sobą. 
- Powiedziałem Igorowi, że nie zgodzisz się jechać do Tijany, że to w twoim życiu zamknięty rozdział i że o mało co nie rozpadła ci się przez nią rodzina, co Igor przecież doskonale wiedział. Ale był taki załamany. Mówił, że Tijana czuje się coraz gorzej. Nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Mówił, że tylko ty mógłbyś jej pomóc...
- Ale nie zadzwonił do mnie - odezwał się cicho Nikola. Uros miał rację, nie zgodziłby się pojechać do Serbii. Nie po tym całym trudzie, który włożył w odbudowanie relacji z Sanją. Nawet jeśli chodziło o zdrowie Tijany. Było mu jej żal, ale nie mógł już zrobić nic by jej pomóc. Musiał dokonać wyboru.
- Tak, nie zadzwonił. Dzisiaj dostałem wiadomość z Serbii... Nikola, przykro mi. Tijana nie żyje.
Czy to zatrzęsło się całe lotnisko, czy tylko może w duszy Nikoli nastąpił bolesny wstrząs? Trudno było to stwierdzić. Fakt był taki, że nogi ugięły się pod nim, a po policzku spłynęła jedna, samotna łza. 
- Nikola i tak byś się dowiedział, a nie chciałem by była przy tym Sanja... - Uros mówił coś jeszcze, każde zdanie wyraźnie rejestrował umysł Nikoli, ale jakie to było w tamtej chwili nieważne. Tijana nie żyła. On ją kochał. Dawno, ale kochał. Jakaś jego cząstka umarła razem z nią.
- Uros, zadzwonię do ciebie później, daj mi trochę czasu.
- Oczywiście. Trzymaj się Nikola.
Czy to możliwe, że życie obok toczy się dalej? Zupełnie jakby nic się nie stało...
- Nikola, co się dzieje? Nie mogłam się do ciebie dodzwonić, a powinieneś już być w domu.
Głos Sanji podziałał na niego uspokajająco. Ona nadal była przy nim. Nie musiał się bać. Ona nadal była.
- Przepraszam, Uros do mnie zadzwonił, żeby powiedzieć...
- Opowiesz mi o wszystkim jak wrócisz. Emma i ja nie możemy się już doczekać. Chcę powiedzieć ci coś ważnego. Wracaj do nas szybko. 
Otarł oczy, odczekał aż kołaczące serce powróci do normalnego rytmu. Coś się skończyło, każdego dnia następuje jakiś koniec. Ale wraz z końcem następuje jakiś początek. Życie toczy się dalej.

*** 
I tak oto dobrnęliśmy do końca. Muszę przyznać, że co chwila zmieniała mi się koncepcja zakończenia, ale ostatecznie jest ona taka. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam i będzie miło wspominać tę historię.
Dziękuję wam serdecznie za wszystkie komentarze, nieraz dawały mi kopa bym się spięła i pisała.
Blogowy świat mnie wciągnął i póki co nie zamierzam się z nim rozstawać. W planach mam już coś nowego. Jeśli macie ochotę możecie już zapoznać się z bohaterami.  
Jeszcze raz za wszystko serdecznie dziękuję:)