Tijana
zamknęła oczy. Nie spowodował tego strach przez lotem; do podniebnych podróży
była już przyzwyczajona od dzieciństwa, kiedy razem z matką gnały za nowymi
kontraktami ojca. To były piękne czasy, ale do takiego wniosku Tijana doszła
dopiero po zawarciu związku małżeńskiego. Wcześniej swoje dzieciństwo uważała
za niesprawiedliwość.
Nawet z
przymkniętymi powiekami czuła obawę. Paniczną obawę. W jej skrępowanym umyśle
nigdy nie zrodziłby się taki pomysł. Serce musiało wziąć górę i zwykłe poczucie
godności przejąć panowanie. Impuls. W postaci jego ciężkiej ręki na jej
policzku.
Tijana
doskonale słyszała, jak kobieta zajmująca fotel obok mamrotała pod nosem słowa
modlitwy. Brzmiały dla niej tak obco, że musiała odwrócić głowę. Tak dawno się
nie modliła. Tak wiele czasu upłynęło odkąd dziękowała Bogu bądź o coś prosiła.
Przestała wierzyć, ale sama nie zdawała sobie sprawy, że ta wiara w niej nie
wygasła. Inaczej nie zdobyła się na odwagę i nie siedziałaby na pokładzie
samolotu do Polski.
Zupełnie nie
myślała o konsekwencjach. Czara goryczy się przelała a ona już nie miała siły
zamiatać żalu pod dywan. Coś w niej pękło; poczucie, że to życie nie jest nawet
odrobinę takie jak sobie wymarzyła kazało jej spakować walizkę i uciec. Jedynym
miejscem gdzie mogłaby odnaleźć pomoc i spokój wydała jej się Polska. Przecież
On tam był.
Mimo, że ich
rozstanie nie należało do miłych wspomnień, Tijana śledziła jego poczynania.
Chciała być na bieżąco; nadal był dla niej kimś bliskim. Dlatego teraz jechała
właśnie do niego. Nie do rodziców, nie do przyjaciół. Do niego. Mimo, że nie
wiedziała, jak zareaguje na jej przyjazd. Ból jaki zadała mu w przeszłości nie
mógł tak po prostu zniknąć. A jednak to w nim była jej jedyna nadzieja.
Kiedy samolot
kołował w Polsce Tijana zaczęła zastanawiać się czy w Serbii już wiedzą o jej
ucieczce. Ostry ból przeszył jej skronie. Dejan musiał wpaść w szał. Na
wspomnienie jego wykrzywionej grymasem złości twarzy Tijana poczuła
nieprzyjemny uścisk w brzuchu i dreszcze, rozchodzące się po całym ciele.
Ze spuszczoną
głową przeszła odprawę. Już od dawna czuła się samotna, ale teraz to uczucie
uderzyło w nią ze zdwojoną siłą. Tak naprawdę nie wiedziała, gdzie może
odnaleźć mężczyznę, który będzie w stanie jej pomóc. A może odwróci się
plecami, tak jak to ona zrobiła przed laty?
Rzeszów wcale
nie wydawał się jej przyjazny. Miała wrażenie, że wszyscy wpatrują się w jej
twarz, oceniają, a nawet krytykują jej postępowanie. Co miała zrobić? Tylko
ucieczka stanowiła jedyne rozsądne wyjście z całej sytuacji, ale czy na
rozsądku można polegać? Gdyby tamtego dnia nie posłuchała rozsądnej rady matki
dziś może nie musiałaby uciekać przed własnym mężem.
Tijana wyszła
na zewnątrz i rozejrzała się wokoło. Szare niebo, obcy ludzie, inna kultura i
mowa. To niemożliwe by tu zaznała spokoju i odrobiny szczęścia. Ostatnia
nadzieja to jej przyjaciel sprzed lat. Ona o nim nie zapomniała. A jeśli on o
niej tak?
Nie znała jego
adresu. Jedynym sensownym miejscem, w którym mogła rozpocząć poszukiwania była
hala sportowa. Kiedyś pewnie przeklinałaby to miejsce. To siatkówka tak bardzo
ich poróżniła. Jak życie potrafił wszystko zmienić.
Złapała
taksówkę, podała kierowcy cel swojej podróży. Włosami przysłoniła policzek, bo
w lusterku dostrzegła ciekawskie spojrzenie mężczyzny. Już sam fakt, że była
cudzoziemką musiał wzbudzić w nim zainteresowanie, a Tijana nie chciała jeszcze
bardziej dać mu bardziej do myślenia, więc ukryła nieprzyjemny ślad na twarzy.
W całym tym
szaleństwie udało jej się nie zapomnieć o podstawowych sprawach. Zabrała
wszystkie pieniądze Dejana, które znalazła w domu. Z walizką pakowanych na
oślep ubrań i nadzieją, że jakoś to się ułoży, a rozwiązanie problemu przyjdzie
samo, dała się ponieść emocjom i wsiadła do samolotu. Patrząc przez zakurzone
okno taksówki Tijana czuła coraz więcej wątpliwości.
Kiedy taksówka
zaparkowała pod halą serce waliło jej jak oszalałe. Po tylu latach miała go
zobaczyć. Tak bardzo się bała tego, że ją odtrąci.
Zapłaciła
taksówkarzowi i przez chwilę poczuła wdzięczność do męża, że na koncie miał nie tylko serbskie liry, ale też euro, dolary
i polskie złotówki. Pozostało jej czekać. Nie miała pojęcia, kiedy odbywają się
treningi, czy nie ma akurat jakiegoś meczu. Stała i czekała, bo nic innego jej
nie pozostało.
Jej
cierpliwość została nagrodzona bardzo szybko. Z hali zaczęli wyłaniać się
pierwsi zawodnicy, a Tijana, trochę niepewnie, trochę z obawą, zaczęła
wypatrywać tego jedynego. Kiedy go dostrzegła spłynęła na nią jednocześnie ulga
i panika. Tyle emocji, ukrytych, skotłowanych, przyduszonych. I on. Nareszcie
on.
- Nikola – jej
głos był zbyt cichy, by mógł ją usłyszeć. Na szczęście inny zawodnik był
bliżej, usłyszał imię kolegi i szybko podszedł do niego, by wskazać stojącą z
boku Tijanę.
Nikola
początkowo stanął jak wryty z miną jakby ducha zobaczył, a potem zerwał się i
podbiegł do Tijany. Jego mina wyrażała tylko jedno: nie wierzył, że ją widzi.
- Tijana… To
naprawdę ty?
Nie miała
odwagi by spojrzeć mu w oczy. Nie była nawet w stanie wypowiedzieć choćby
jednego słowa.
- Tijana co ty
tu robisz? Powiedz coś.
Nie dała rady.
Łzy same popłynęły jej z oczu. Spojrzała przepraszająco na Nikolę i uciekła
ciągnąc za sobą walizkę. Kovacevic nie był w stanie ruszyć za nią. Przed oczami
nadal miał to przerażone spojrzenie i brzydkie zasiniaczenie na policzku.
***
Witam was z kolejną historią, już tak nie zawiłą i
pokręconą jak ostatnia (przynajmniej mam taką nadzieję).
Postaram się być regularna, więc rozdziały będą
pojawiały się co 11 dni.
Pewnie będę nudna, ale to opowiadanie, tak samo jak
poprzednie, dedykuję Oli.
Pozdrawiam was serdecznie.
Jak na razie zapowiada się bardzo tajemniczo, więc od razu mnie zaciekawiłaś. Dziękuje za dedykację;)
OdpowiedzUsuńPS. Nie martw się dzisiejszą przegraną, przecież Resovia to wspaniały klub. Pozdrawiam:*
Już się odrobinę pogodziłam z ich porażką, ale Copra też odpadła. Eh, trudno, będę kibicować Jastrzębiu.
UsuńA za dedykację nie masz co dziękować. W końcu jesteś moją najwierniejszą czytelniczką:)
Cieszę się, że trafiłam na sam początek historii i już od tego momentu Twój styl pisania mnie urzekł. Na pewno przeczytam pozostałe Twoje opowiadania :) Z dużym zaciekawieniem czekam na kolejny rozdział, bo ten bardzo intryguje :) Pozdrawiam i zapraszam do siebie gdybyś tylko chciała coś poczytać :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miły komentarz. Mój styl pisania zostawia jeszcze wiele do życzenia, ale chyba nie jest tak najgorzej.
UsuńRównież pozdrawiam:)
Bardzo Ci dziękuję za komentarz u mnie. W ostatnich dniach kompletnie brakowało mi weny, ale gdy tylko go dzisiaj zobaczyłam postanowiłam za
Usuńbrać się za pisanie rozdziału :)
Ja u Ciebie dalej nadrabiam, przeczytałam historię z Alkiem i bardzo mnie poruszyła, aż boję się zabierać za kolejne ;) Więc co do stylu Twojego pisania, dla mnie ma on bardzo wysoki poziom (wiadomo, że sam autor widzi to inaczej). Jak tylko wejdę z komputera dodam Twój blog do obserwowanych, bo chce być na bieżąco. Ty też możesz tak zrobić, jeśli interesuje Cie moje opowiadanie, gdyż nie powiadamiam o nowościach u siebie.
Pozdrawiam gorąco :)
Cóż, historia z Alkiem dla mnie też nie była łatwa, ale nie wszystkie, które pisze są takie jak tamta. Chociaż tamta jest w pewien sposób wyjątkowa.
UsuńTo super, że mój komentarz miał jakiś pozytywny wydźwięk i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału u ciebie:) I oczywiście dodałam już twoje opowiadanie do listy czytanych przeze mnie blogów.
Bardzo ciekawie się zaczyna :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że to opowiadanie będzie równie ciekawe jak i poprzednie ;p
Z dużą ciekawością czekam na kolejny rozdział . :D
Pozdrawiam ;P
Też mam nadzieję, że nie będzie nudno;) Pozdrawiam.
Usuń52 yrs old Engineer I Cale Rand, hailing from Dolbeau enjoys watching movies like Blue Smoke and Snowboarding. Took a trip to Sceilg Mhichíl and drives a Bronco. znajdz wiecej informacji
OdpowiedzUsuń