Deszcz zaczął leniwie siąpić, więc
Tijana znalazła schronienie w dość luksusowym hotelu. Był o wiele lepszy od
poprzedniego. Po przeliczeniu pieniędzy i wstępnych kalkulacjach stwierdziła,
że może zatrzymać się tu kilka dni. O dalszej przyszłości nie myślała. W sercu
nadal przeżywała spotkanie z Nikolą.
Mogła się spodziewać, że Kovacevic
będzie przerażony jej wtargnięciem do jego uporządkowanego świata. Ale moment,
kiedy znalazła się w jego ramionach, po tylu latach znów mogła go poczuć,
sprawił, że iskra nadziei, którą w sobie zachowała, zmieniła się w niewielki
płomień. Gdyby zupełnie o niej zapomniał nie pozwolił by na to krótkie
zbliżenie. Doszło do niego. W Tijanie obudziła się nie tylko nadzieja. Kobieta
zaczęła odzyskiwać wolę walki.
Z nową siłą i energią wypakowała ubrania
z walizki, ramkę ze zdjęciem rodziców, którą zabrała z domu właściwie w
ostatniej chwili postawiła na niewielkiej szafce koło łóżka. Brakowało jej
ojca. To jakim był człowiekiem, jaki miał stosunek do niej i do matki doceniła
dopiero po wstąpieniu w związek małżeński. Wcześniej nie chciała dostrzec jak
bardzo ojciec się stara, jak próbuje, mimo trudności, braku czasu i mnóstwa
obowiązków dać im choć namiastkę swojego przywiązania i miłości. Później mogła
już tylko za tym tęsknić. I wręcz z maniackim uporem starała się uchronić przed
tym swoje dziecko. To, którego tak bardzo pragnęła. Nie mogła pozwolić by się
urodziło; by miało ojca takiego jak Dejan. Nieraz za to zapłaciła, ale trwała w
swoim postanowieniu.
Momentalnie w głowie Tijany pojawił się
obraz jej i Nikoli, pochylających się na kołyską, gdzie spokojnie i bezpiecznie
spało by ich dziecko. Tak, Kovacevic z pewnością byłby doskonałym ojcem. Nawet
pomimo tego czym się zajmował. Byłby taki sam jak jej ojciec.
Dopiero po chwili dotarło do niej, że
przecież tak się dzieje. Nikola jest ojcem. Ona nie jest matką.
Ta informacja na moment wprawiła Tijanę
w stan przygnębienia. Chęć walki o samą siebie na chwilę dała stłamsić się
przez poczucie, że jest za późno. Że tego co się stało nie da się odwrócić, że
Nikola należy do innej kobiety, do innego świata, gdzie ona nie ma wstępu.
Czy dobrze robiła zostając w Polsce, w
Rzeszowie, tak blisko Nikoli? Czy nie lepiej byłby wrócić do Serbii, poprosić
ojca o pomoc i spróbować zapomnieć?
Tijana tego nie wiedziała. Nie potrafiła
odpowiedzieć sobie na najprostsze pytania. Nagle ten przytulny pokój stał się
jej obcy i wrogi. Złapała torebkę i szybko wyszła na zewnątrz, by pozbyć się
tego klaustrofobicznego uczucia.
Cała jej euforia po bliskim kontakcie z
Nikolą ulotniła się. Kontrolę przejęło poczucie przegranej. By zreperować
wszystko było już za późno. I Tijana musiała się z tym pogodzić.
Ruszyła przed siebie, z próżną nadzieją,
że w powietrzu które wyrzuca z płuc będzie też cała negatywna energia. Chciała
wrócić do myślenia, że jeszcze nie wszystko stracone. Nie mogła. Była sama w
obcym państwie, obcym mieście, pośród obcych ludzi. Jakie znaczenie miał fakt,
że była dorosłą kobietą? Żaden. Po ślubie z Dejanem przestała być sobą. Ta
„stara” Tijana pewnie wiedziałaby jakie kroki należy podjąć by warto było
jeszcze żyć.
Pochyliła głowę by zacinający deszcz nie
uderzał jej w twarz i ruszyła przed siebie po to tylko by iść; by nie zostać w
miejscu. Nie miała pomysłu co zrobić dalej. Nie mogła wiedzieć co dzieje się w
Serbii. Jednak jej domysły były trafne. Dejan szalał ze złości. Przez wyjazd, a
właściwie ucieczkę żony stracił już dwóch strategicznych klientów. Nie potrafił
odnaleźć się w nowej sytuacji i miał już dość teściowej, która zwaliła mu się
na głowę.
Matka Tijany też nie mogła podołać
wyzwaniu jakie postawiła przed nią córka swoim nagłym wyjazdem. Swoją ucieczką,
choć tego faktu jakoś kobieta nie mogła przyjąć. Nie było powodu by Tijana
miała przed czymkolwiek uciekać. A jednak zniknęła. I nikt nie potrafił
kobiecie wytłumaczyć jaki był powód takiego zachowania. Nawet jej mąż.
Kolakovic też przeżywał dziwne
zachowanie córki. W przeciwieństwie do żony nie współczuł Dejanowi;
podejrzewał, że zięć miał coś wspólnego z ucieczką Tijany. W prawdzie pogodził
się z wyborem córki, bo tak postępuje dobry ojciec: wspiera swoje dziecko nawet
jeśli postępuje ono głupio. Bolało go tylko, że Tijana nie przyszła z
problemami do niego. Tylko uciekła. I nikt nie wiedział dokąd i dlaczego.
Ale tego Tijana nie mogła wiedzieć kiedy
szła ulicami Rzeszowa chroniąc twarz przed deszczem i siłą powstrzymując się od
płaczu. Popełniła błąd przyjeżdżając do Polski, choć tak bardzo nie chciała się
do tego błędu przyznać. Jej pochopny czyn pociągnął za sobą całą lawinę konsekwencji,
z których Tijana nawet nie zdawała sobie sprawy. Po powrocie do Serbii nie
czekało ją już nic, może z wyjątkiem złości męża. W każdym razie nie czekało na
nią nic dobrego i to akurat Tijana wiedziała. Dlatego uciekła.
Nie wiedziała dokąd idzie, zupełnie nie
znała Rzeszowa, ale jakoś nie przejmował ją fakt, że może się zgubić i mieć
trudności z trafieniem do hotelu. Przecież już dawno się zgubiła. W momencie
kiedy powiedziała Nikoli, by wybierał. Albo ona albo siatkówka.
Pogoda robiła się coraz bardziej
paskudna, ale Tijana parła naprzód. Gdyby to tylko mogło jakoś pomóc. Tijana
nie zdawała sobie sprawy, że pomoże. Tak odrobinę.
To przez ojca tak nienawidziła siatkówki
i w ogóle sportu. Dla niej siatkówka była niekończącą się tęsknotą. Nie takiego
życia chciała. Nie chciała być kopią swojej matki, która udaje, że wiernie
czeka na męża i toleruje jego pasję. Wtedy nie widziała innego wyjścia jak
tylko postawić Nikoli ultimatum. Gdyby ją kochał nie wybrał by tej przeklętej
siatkówki. Rozstali się w gniewie.
Tijana poczuła, że zaczynają opuszczać
ją siły. Była przemarznięta, przemoczona i zrezygnowana. Trafiła na ulicę domów
jednorodzinnych i by uspokoić oddech oparła się o jedno z ogrodzeń. Przez
szarość deszczu dostrzegła po drugiej stronie samochód, który zatrzymał się na
jednym z podjazdów. Dech zaparło jej w piersi, kiedy poznała Nikolę. Z domu
wybiegła do niego kobieta. Żona…
Tijana prawie upadła.
Kobieta podeszła do Nikoli, chroniąc się
od zimnych kropel pod ogromnym czerwonym parasolem. Powiedziała coś szybko do
męża i przekazała mu pakunek. Z tej
odległości Tijana nie była w stanie dostrzec co to takiego. Po chwili Nikola
wrócił do samochody i odjechał, a jego żona odwróciła się by wrócić do domu. I
wtedy dostrzegła Tijanę.
Ile wtedy Tijana dałaby za to by zapaść
się pod ziemię, zniknąć, zmieszać się z bezbarwnym powietrzem. Na nic były te
nierealne prośby. Żona Nikoli dostrzegła ją i postanowiła podejść.
Tijana czuła się fatalnie i doskonale
zdawała sobie sprawę, że złe samopoczucie musi odbijać się na jej wyglądzie. Do
tego była przemoczona i zmarznięta. Nic dziwnego, ze na twarzy żony Nikoli
pojawiło się współczucie.
- Nic pani nie jest? Dobrze się pani
czuje?
Tijana nie była w stanie odpowiedzieć.
Chciała uciec, ale nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Nie mogła znieść wzroku tej
kobiety, ale jeszcze bardziej nie mogła przeboleć faktu, że to żona Nikoli.
- Pewnie mnie pani nie rozumie, ale
niestety nie znam polskiego – kobieta mówiła płynnym angielskim, a w Tijanie
coś w końcu się odblokowało.
- Rozumiem.
Ku zdziwieniu jej samej i żony Nikoli
powiedziała to w swoim ojczystym języku. Czuła, że to błąd. Powinna udawać, że
nie rozumie słów kobiety, że nie zna angielskiego i jak najszybciej uciec z
tego miejsca. Nie zrobiła tego, a co więcej przyznała się, że pochodzi z tego
samego kraju co ona.
- Mówi pani po serbsku? Jest pani z
Serbii?
Nie było już odwrotu. Tijana
przytaknęła, a żona Nikoli objęła ją ramieniem niczym dobrą przyjaciółkę i
zaciągnęła w stronę domu.
- Bardzo pani przemokła, zapraszam do
mnie na ciepłą herbatę. To niesamowite, pierwszy raz spotykam tu w Rzeszowie
kogoś z Serbii. Z jakiego miasta pani pochodzi jeśli mogę spytać?
- Z Belgradu – odpowiedziała niemrawo i
z pewnym lękiem Tijana. Ta cała sytuacja nie miała prawa się wydarzyć, a jednak
stało się. Tijana nie miała żadnej drogi ucieczki, bo dłoń kobiety mocno
zaciskała się na jej ramieniu. Perspektywa przekroczenia progu domu, gdzie
Nikola uwił swoje rodzinne gniazdko była przerażająca, ale stała się faktem.
Tijana cała trzęsła się w środku.
- Ja też jestem z Belgradu – ucieszyła
się żona Nikoli i odstawiła w korytarzu mokry parasol. Gestem zaprosiła Tijanę
do salonu.
- Zaraz zrobię herbatę, proszę się rozgościć.
Ach, zapomniałam się przedstawić. Jestem Sanja.
- Tijana.
- Super – Sanja klasnęła w dłonie i
uśmiechnęła się szeroko – Zdejmij ten przemoczony płaszcz, a ja zaraz przyniosę
nam coś ciepłego do picia – Sanja wyszła, a Tijana zaczęła się zastanawiać
czy to wszystko dzieje się w rzeczywistości. Stała pośrodku salonu, w którym
swój wolnu czas spędzał Nikola z rodziną, ociekała deszczem i ze strachem
wpatrywała się w drzwi prowadzące do kuchni, zza których za chwilę wyłoni się
pani domu i będzie oczekiwała od niej opowieści o życiu w Serbii i powodu
przyjazdu do Polski.
***
Witam w ten pochmurny czwartek. Akcja powoli nabiera tempa, a ja nadal nie mam w głowie ostatecznego zakończenia, choć jak ostatnio czytałam rady dla piszących Stephena Kinga, to tam było coś o pozbawianiu życia ulubionych bohaterów, więc kto wie...
Jastrzębski z brązowym medalem, Gyorgy ze złotem. Final Four już za nami, ale emocje były super (prócz meczu Jastrzębskiego z Ankarą).
Dziękuję za wszystkie komentarze. Miło poczuć się docenionym:)
Pozdrawiam was serdecznie:)
P.S. Wiem, że żona Nikoli w rzeczywistości nie ma na imię Sanja, ale to w końcu tylko fikcja literacka:)
Na początku bardzo chciałam Ci podziękować za kolejne wspaniałe komentarze :) Miło przeczytać pochwalne słowa od kogoś kto tak fantastycznie pisze :) Dziękuje.
OdpowiedzUsuńCo do tego rozdziału zaskoczyłaś mnie bardziej niż przypuszczałam, że możesz to zrobić. Chyba spodziewałabym się wszystkiego tylko nie tego co tu się wydarzyło. Niech jeszcze Tijana pozna dzieci Nikoli (co pewnie się stanie) i już w ogóle będzie to bardzo nie komfortowa sytuacja.
A co do uśmiercania któregokolwiek z bohaterów... wolałabym nie, chociaż to już Twoja decyzja.
Przesyłam promienie słońca z słonecznego dolnego śląska :) Pozdrawiam
Również dziękuję za miłe słowa i cieszę się, że udało mi się cię zaskoczyć. Pozdrawiam serdecznie:)
UsuńWolałabym, żebyś jednak nikogo nie uśmiercała, bo zdążyłam się już przyzwyczaić do bohaterów. Mam nadzieję, że tylko nas tak podpuszczasz, bo znając Ciebie to jeszcze wymyślisz coś innego ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe o czym będą rozmawiały Tijany z Sanją i czy zastanie je razem Nikola...
Do zobaczenia za 11 dni, bo podobno ma pojawić się wtedy kolejny rozdział. Pozdrawiam :)
Dzięki za komentarz. Gdybyś mi nie powiedziała, że to Ty go napisałaś, to bym nie poznała;-)
UsuńTeż przyzwyczaiłam się do moich bohaterów i trudno mi będzie zrobić im krzywdę, ale zobaczymy...
Pozdrawiam:)
Oh matko, aż mnie ukuło coś w środku jak Tijana spotkała Sanję. Trochę upokarzająca sytuacja mimo wszystko, gdy trzeba siedzieć i udawać, że wszystko jest w porządku, chociaż w głębi chciałoby się krzyknąć z niemocy. I nie pozwalam ci uśmiercać nikogo! ( tak, mówię to ja, wbrew temu, że większość moich opowiadań skończyła się źle xD ) Cudownie piszesz, więc jak najbardziej masz się czuć doceniana! :**
OdpowiedzUsuńI przy okazji zapraszam na 3 do siebie [ un-oubli ]
Pozdrawiam! x
Dziękuję za komentarz:) Oj, tak, dla Tijany ta sytuacja nie była łatwa, a Sanja nie zdawała sobie sprawy z tego co robi. Co do tego uśmiercania (którego wszyscy mi zakazują) to jeszcze zobaczę.
UsuńPozdrawiam serdecznie:-D
zapraszam do siebie na 4. [ un-oubli ] :*
OdpowiedzUsuń